
Nie jesteśmy tym ciałem, nie jesteśmy tym co posiadamy, nie określają nas stopnie naukowe, ani kraj z którego pochodzimy, ani pesel, ani nasze choroby. Mieszkamy w tym ciele, ale jesteśmy istotą duchową stworzona na wzór i podobieństwo Boga żywego, mamy w sobie potencjał, który jest uśpiony.
Ale ludzie zamiast przejawiać potęgę, doskonałość i mądrość duszy uwikłali się w sprawy tego świata, uzależnili się od pragnień ziemskich i żyją tym co chce ciało. I to jest bardzo ograniczające. Ich potrzeby to przetrwanie, zwiększanie swojego komfortu i wygody, obliczanie co się opłaca a co nie, zaspokajanie konsumpcji i próżności, oraz całej zmysłowości, gromadzenie wszystkiego, kontrolowanie każdego aspektu życia – panowanie i władza, zysk i pieniądz. To wszystko są sprawy tylko ziemskie, które podporządkowują duszę i siły duchowe aby realizowały tylko pragnienia i plany egoistycznej natury.
Ale gdy pamiętamy, że jesteśmy duszą, to mimo że wykonujemy te same czynności to są one z innego miejsca, przejawia się przez nie miłość, opanowanie, łagodność, są wypełnione uczuciem do Boga i do drugiego człowieka. Wszystko nabiera innego sensu, przestaje być takie ciężkie i trudne, bo zmienia się powód dla którego istniejemy. Zmienia się wszystko i ciało również z tego korzysta, bo staje się zrównoważone, spokojne, zdrowe. Gdy jest nadrzędność duszy nad ciałem to znika napięcie, znój, przemoc wewnętrzna, gwałtowność, depresja, niepokój, bojaźliwość, chaos, nienawiść, pycha.
A jednocześnie nadal mamy tą samą rodzinę, chodzimy do tej samej pracy, mamy swoje obowiązki, ale jest inna jakość tego wszystkiego. Przestaje być ważne „ile” robimy, a istotne jest „jak” to robimy.