Wystąpienia publiczne

Kończący się rok zainspirował mnie do podsumowania wszystkiego tego co się wydarzyło u mnie w 2016. Dużo tego było, bo rok był wyjątkowy. Pełen nowych wyzwań, miłości, spotkań z tym co dla mnie niekomfortowe, trudne, ale też z tym co bardzo inspirujące i piękne.

zrzut-ekranu-26Nie pisałam tutaj o jednym z doświadczeń, które było dla mnie wyjątkowo ciekawe, a jednocześnie trudne, bo dotykające traumy związanej z wystąpieniami publicznymi.

W pewnym momencie poczułam, że chciałabym się z tym zmierzyć. Wybrałam się na intensywne szkolenie, gdzie mieliśmy mieć przez kilka pełnych dni od rana do wieczora przede wszystkim praktyki. Czyli wychodzenia na scenę i przemawiania na określone tematy, bez przygotowania, improwizując, oswajając się ze sceną, nieznaną publicznością, z krytyką, z interakcją, z występowaniem przed kamerą.

Ale zanim tam dotarłam wyszło ze mnie tak dużo lęków i oporów, że nie wiedziałam czy dam radę. Usiadłam i spisałam 8 stron tego czego najbardziej się boję…

Ale w jakiś sposób to wypisanie co mogłoby się wydarzyć najgorszego, pomogło mi  i nic się z tej listy nie wydarzyło. Przeciwnie, bardzo dużo się nauczyłam, oswoiłam i nawet zaczęło mi sprawiać przyjemność i radość występowanie przed publicznością. Co było zadziwiające, bo wcześniej była to dla mnie droga przez mękę i ogromny stres.

Odchorowałam to później przez tydzień, a kolejny miesiąc każdej nocy śniło mi się, że przemawiam w różnych miejscach. Ale to doświadczenie było bardzo cenne. Tym bardziej, że nie było w tym przemocy, ale dużo wsparcia i zrozumienia. Miłe, że dostałam później komplement, że moje wystąpienia były owiane pewną magią, która wychodziła z mojego wnętrza. I że byłam sobą, bez gry.

zrzut-ekranu-10Co nie znaczy, że wszystko było świetnie, bo na pewno trzeba by włożyć dużo, dużo pracy jeśli zająć się tym poważniej. Ale mi chodziło o przekroczenie pewnych granic, które wydawały się bardzo trudne dla mnie. A jednak udało się. Jak przejście progu. Więcej w tym było wyobrażonych lęków niż prawdziwych przeszkód we mnie.

 

Wyjść naprzeciw temu co nieoswojone i nieznane

15285472359_caca8b34c2_oTak przyjrzałam się moim strefom komfortu i tym wszystkim miejscom, w których czuję się bezpiecznie, dobrze, pewnie. I jest przyjemnie być w tym co znajome, spotykać się z ludźmi, którzy myślą podobnie, mają podobne zainteresowania i wyznają zbliżone wartości.

Tylko że trochę usypiam i nie poszerzają się moje granice, bo wydaje mi się, że wszystko już wiem i nie konfrontuję tej wiedzy z innym punktem widzenia. Nie wychodząc poza to co przyjemne i oswojone i łatwe dla mnie,  nie pozwalam aby przyszło do mojego życia coś zupełnie nowego.

I dopiero wchodząc w to co nieznane, czasami niewygodne, trudne, dopiero wtedy pozwalam aby weszła w moje życie nowa jakość. Bo każde doświadczenie spoza strefy komfortu ubogaca nas i otwiera nowe możliwości. I rozwija.

Oczywiście wiąże się to z tym, że ocieram się o moje największe blokady. Jak strażnicy progu wychodzą moje lęki i wszystko to co chciałoby zatrzymać mnie przy starym. Lęki, że nie dam rady, że jestem za słaba, że się nie nadaję do tego, że coś mi się stanie, że poniosę porażkę, albo że właśnie odniosę sukces, ale stanę się kimś kim nigdy nie chciałabym być, itd…

Ale jeśli nie ulegnę lękom, jeśli wytrwam, nie poddam się zwątpieniu i tym wszystkim sabotującym wewnętrznym głosom, to przechodzę przez ten próg. I to co wydawało się takie przerażające po tamtej stronie, z tego nowego miejsca nagle okazuje się łatwe i proste. I horyzont przesunął się dalej. Poszerzyło się moje spojrzenie…

Tęsknota za prawdziwością

sand-768783_1920Znowu tęsknię za pustynią. Nie tyle za ciszą, czy samotnością co za wyjściem poza zgiełk, powierzchowność, przeciętność. Mam dosyć bylejakości w relacjach. Mam dosyć spotkań, które boją się być głębokie, dosyć przyjaźni, które nie są do końca autentyczne i szczere. Dosyć iluzji i wyobrażeń.

Tęsknię za tym co prawdziwe, co angażuje się całe, nie jest obojętne. Nie jest letnie, ale właśnie zimne albo gorące. Szukam w ludziach i sobie tej odwagi, która pozwala być do końca sobą, bez zakładania masek, dopasowywania się do jakiejś roli czy wizerunku. Szukam spotkań w których przestajemy udawać kogoś kim nie jesteśmy. Szukam głębi…

Porażki

beach-sea-sand-treeCzasami jeszcze wraca do mnie temat normalności (szczególnie wtedy gdy moja mama życzy mi aby wreszcie wszystko mi się poukładało w życiu i abym żyła tak jak wszyscy). Tylko że ja nie chciałabym być w taki sposób „normalna”. „Normalni” ludzie najczęściej pozostają przy tym co społecznie akceptowane, uciekają od tego co trudne i stwarzają pozory, że wszystko jest idealne w ich życiu. Nie przyznają się do porażek, nie zaglądają głębiej w siebie, nie szukają przyczyn, żyją przyjemnościami i najczęściej tak powierzchownie.

A ja myślę, że gdyby nie te wszystkie trudne zdarzenia jakie miałam w swoim życiu, to nie byłabym w tym miejscu w którym jestem teraz. Gdyby nie one, nie rozumiałabym ludzi, którzy doświadczyli odrzucenia, bólu, straty, samotności, bezradności, panicznych lęków czy chwil depresji. W tych wszystkich słabościach, niedoskonałościach i niedopasowaniu do społeczeństwa była głębia i siła do odkrycia. Te wszystkie niechciane, nielubiane i odrzucane części mnie samej dopominały się mojej uwagi i czekały na zintegrowanie i moją miłość.

I moja praca wewnętrzna włożona w to aby to ziarno wyrosło, aby jak najwięcej zrozumieć i wydobyć sens z tych zdarzeń i emocji – to wszystko spowodowało, że mogę teraz czerpać z owoców tego wszystkiego co się wydarzyło w moim życiu.  A to jest bardzo cenne i bardzo mnie otwiera na innych ludzi. I daje mi siłę i mądrość wojownika, bo nie boję się już swoich emocji ani tego co może mi się jeszcze przydarzyć. Bo nic nie dzieje się przypadkiem, we wszystkim co nas spotyka jest ukryty sens i mądrość. Warto ich poszukać…

Życie

450356635_cc798e69fd_oWczoraj robiłam masaż dziewczynie, która jest w pierwszych tygodniach ciąży, no może drugim miesiącu. I poczułam istotę jej dziecka, jego radość, jego życie. I było to niesamowite doświadczenie dla mnie poczuć życie, które było odrębne i inne od jej osobowości i całej jej istoty, a jednocześnie tak blisko związane i zależne z jej ciałem, emocjami, uczuciami.

Uwielbiam przebywać z małymi dziećmi, lubię ich niewinność i beztroskę, ich naturalność i spontaniczność. Ale to doświadczenie było czymś zupełnie innym. Spotkałam się z maleństwem, które było jeszcze zbyt małe aby go zobaczyć czy wyczuć przez dotyk, a jednak bardzo silnie już istniało. I nie spodziewałam się tego, ale otwiera się we mnie cenienie życia w każdej postaci. Bo dużą stratą byłoby dla świata gdyby takie życie znikło. I nie mówię tylko o nienarodzonych dzieciach, ale o każdym małym i dużym człowieku, czy stworzeniu jak zwierzęta czy rośliny. Tak samoistnie poczułam ogromny szacunek  do wszystkiego co żyje i wdzięczność do Boga za to, że ja żyję. I nie chciałabym więcej marnować nawet chwili z mojego  życia.

Dzieciństwo

rabbitPodarowałam sobie dzień powrotu do mojego dzieciństwa. A właściwie pewne wspomnienia przywołały we mnie ten stan małego, ufnego dziecka. Zaczęłam przeglądać moje badzo stare zdjęcia i książki które tak bardzo wtedy kochałam.

I oto jestem w samym środku uczuć małego dziecka. Czuję niewinność, prostotę i ogromną miłość do moich rodziców. Jestem bardzo ciekawa świata, innych kultur, innych ludzi, fascynuje mnie wszystko co mnie otacza. Mogłabym zadawać tysiące pytań, bo tak wiele rzeczy mnie interesuje. Wydaje się jakby wszystko było takie intensywne, baśniowe, zupełnie inne niż wydaje się dorosłym.

Pamiętam zabawy z kociakami i ich miękkie futerka. Pamiętam beztroskę z jaką biegałam boso po trawie i nagrzanym słońcem błocie. Pamietam zapach łąki i kwiatów i to, że musiałam wszystkigo dotknąć aby poczuć jakie to jest.

Tęsknię za przykrywaniem mnie kocykiem, głaskaniem po głowie, siedzeniem na kolanach u mojego taty. Tesknię za wspólnym patrzeniem w gwiazdy wieczorem i spacerami po zachodzie słońca gdy wszystko stawało się inne.Tęsknię za słuchaniem opowieści przy świecy i wspólnej gorącej herbacie. I za wszystkim tym co sprawiało, ze czułam się bezpieczna.

To te dobre rzeczy, które pamiętam. Ciekawe, że chociaż byłam wtedy bardzo malutka to te wspomnienia nadal są bardzo żywe we mnie…

Strefy komfortu

1133232943-73148Każdy z nas żyje sobie w określonych warunkach. I najczęściej dużo pracy poświęcamy aby były one wygodne, przyjemne dla nas i jak najbardziej komfortowe. Urządzamy nasze mieszkanie, ustalamy zasady i granice kogo wpuszczamy w naszą przestrzeń a kogo nie.

To nie dotyczy tylko fizyczności ale całego naszego życia. I tak trzymamy się sytuacji w których czujemy się dobrze, bezpiecznie. Często dorabiamy całą filozofię dlaczego nasz sposób bycia jest właściwy, mądry. Ale tak naprawdę trzymanie się tego co już znamy ogranicza to co chciałoby przyjść nowego do naszego życia.

To jak statek, który został zbudowany aby przemierzać szerokie morza, a stoi cały czas w porcie, bo tak jest bezpiecznie. I nie chodzi o to aby wyjechać fizycznie, ale bardziej o to aby przełamywać nasze skostniałe wzorce, szukać nowych ścieżek, być twórczym w każdej zwyczajnej chwili. Porzucić nasze strefy komfortu. Otworzyć się na to czego jeszcze nie znamy, nie rozumiemy…

I nadszedł czas tworzenia

KASIA DANUSIAWróciłam właśnie z pleneru Vedic Art prowadzonego przez moja przyjaciółkę Danusię Kozłowską. Gdy zaczęłam rozpakowywać obrazy, które namalowałam, to poczułam, że  zawierają w sobie ciepłe wrześniowe słońce, mazurskie czyste jezioro, gwiazdy na nocnym niebie i ognisko…

Są pełne niesamowitej życzliwości gospodarzy „Starej szkoły” i urokliwego piękna tego miejsca. Są w nich rozmowy te głebokie i te zwyczajne, jest dziecięca radość tworzenia, przekraczania swoich granic, uczenia się patrzenia na wszystko w inny sposób niż do tej pory.

I są kolory, za którymi tak bardzo tęskniłam i oto mam je u siebie na ścianach. Namalowałam 11 nowych obrazów i kazdy znalazł sobie miejsce w moim domu. Bardzo mi się podoba moja przestrzeń w mieszkaniu. Te obrazy wprowadziły jakość, której bardzo potrzebowałam.

Bardzo dziękuję Danusi za to, że tak obficie dzieli się tym co kocha najbardziej. Nieczęsto spotyka się ludzi, którzy nie tylko żyją swoją pasją, ale i obdarowują wszystkich, których spotkaja na swojej drodze. Dzięki nim świat staje się piękniejszy…

Upraszczam i porządkuję

1132977035-6177Gdziekolwiek spojrzę to mam potrzebę wprowadzania porządku do mojego życia, poukładania wszystkich spraw na nowo, zajrzenia pod dywan i na strych i do wszystkich tych miejsc które tak sobie leżą. Szczególnie do tych miejsc, których nie odwiedzałam już dawno i gdzie zebrało się już sporo kurzu i sporo spraw odłożonych na później. I ciekawe że przejawia się to wszystko zarówno w moim fizycznym świecie; jak bałagan w szafach czy szufladach, jak również w moich relacjach z ludźmi i z samą sobą.

Czuje jakby przyszedł dla mnie czas na podsumowanie i uproszczenie z rzeczy które już nie służą mi a tylko zajmują miejsce i blokują to co chce przyjść nowego. Robię przegląd mojej garderoby, rozdaję stare ubrania, porządkuję i przemeblowuję mieszkanie. Szukam nowych rozwiązań, nowych pomysłów, tak aby każda rzecz znalazła swoje miejsce i była w zgodzie ze mną. Jeszcze tyle pracy przede mną …