Gdy mamy już poukładane nasze poglądy, wiedzę, opinie o sobie, świecie i innych ludziach, nagle przychodzi coś co je burzy. Jak huragan, czy trzęsienie ziemi rozwala stare struktury i wnosi powiew świeżości. I wtedy dopiero pojawia się miejsce na nowe. Na to czego nie znamy i nie rozumiemy. Nie jesteśmy w stanie tego kontrolować i to jest bardzo cenne.
Wtedy najlepiej nie oglądać się za siebie, za tym co stare i co już zostawiliśmy, ale spojrzeć w kierunku tego co pojawia się nowego na horyzoncie. Na nową, nieodkrytą i nieoswojoną przestrzeń, pełną wolności i życia. Bo życie lubi zmiany, a ginie tam gdzie pozostała sama rutyna i zastój.
Nie musi to być materialna strata, takiej jakiej wielu ludzi doświadczyło podczas powodzi czy innych katastrof czy wypadków. Chociaż rok temu doświadczyłam poważnej powodzi w moim mieszkaniu z ulewnej burzy i nie wiedziałam czy będę miała gdzie mieszkać i jak poradzę sobie finansowo. Dlatego rozumiem gdy ktoś w jednej chwili traci całe bezpieczeństwo materialne. Było to trudne doświadczenie, ale też nauczyło mnie mniej polegać na tym co materialne.
Ale może to również dotyczyć naszych starych struktur myślowych, naszych nawyków, wyobrażeń o świecie, o Bogu, o sobie. Taka wewnętrzna burza pomaga uwolnić się od przywiązań, przyzwyczajeń i od tego wszystkiego czym narośliśmy. I to jest dobre.
Wczoraj ktoś podarował mi taki powiew świeżości. Dziękuję.