O odwadze

barwinekChciałam coś napisać o odwadze. Ostatnio w moim życiu zadziało się coś z czym musiałam się zmierzyć. Ale to co było zewnętrzną postacią było niczym w porównaniu z lękami jakie miałam zanim to się wydarzyło. I moja odwaga musiała się zbudować najpierw wewnętrznie, zanim byłam w stanie spotkać się z tym…

Walka toczyła się zawzięta między moją determinacją aby się nie poddać, a wszystkimi „przeciwnikami”, którzy atakowali wszystkie słabe punkty we mnie, czyli lękami przed porażką, zwątpieniem we własne siły, nadmierną empatią na to co chcą inni, chęcią porzucenia walki i ucieczki do spokojnego, bezpiecznego życia…

I strach był dla mnie tak namacalny, że  z całej siły musiałam opierać się myślom, które siały zwątpienie, czy podsuwały wycofanie się jako najlepsze rozwiązanie.

Potraktowanie tej sytuacji jako wyzwania pomagało mi aby skupić się przede wszystkim na tym co mogę zrobić zamiast oglądać się za siebie, czy słuchać sabotujących myśli podważających sens wszystkiego. Postanowiłam robić swoje a resztę zostawić w rękach Boga. Bo na pewne rzeczy nie mamy wpływu i najlepsze co możemy zrobić to zaufać, że On poprowadzi to w najbardziej doskonały sposób.

Odwaga połączyła się u mnie z beztroską dziecka, które ufa Ojcu i wie, że nikt nie może go skrzywdzić. I dlatego jedno z trudniejszych doświadczeń w moim życiu przeszłam spokojnie, bez nieprzespanych nocy czy niepotrzebnego napięcia.

A poza tym dużo nauczyłam się o sobie i stałam się silniejsza. Więc było warto…

O wyznaczaniu granic

WydmyMuszę coś napisać o wyznaczaniu granic, bo temat wywołuje dużo kontrowersji wśród moich znajomych. Niektórym kojarzy się to z dyscypliną, kontrolą, stosowaniem kolejnych technik, albo egoizmem, bo nie pozwalamy innym na wszystko.

Ale tak naprawdę granice dają niezbędną stabilność, bo czujemy się bezpieczni jeśli mamy jasno określone zasady i jesteśmy im wierni.

Jeśli są spójne z nami i naszymi najwyższymi wartościami to nie zagubimy się, bo mamy jakieś wyznaczniki, sygnały awaryjne gdy zejdziemy ze szlaku.

Do wyznaczania mądrych granic potrzebna jest znajomość siebie, tego co cenimy, czego nie chcemy stracić, jak również tego na co nie zgadzamy się i czego nie chcemy urzeczywistniać w naszym życiu.

Jasne wyznaczanie swoich granic to sztuka, a nie tylko asertywność. Bo chodzi o to aby dać sobie prawo mówienia „Nie” i niespełniania oczekiwań innych ludzi, jednocześnie nie raniąc ich.

To my przeżywamy nasze życie i nadajemy jemu kształt. A wyznaczanie granic temu właśnie służy i dlatego jest przejawem naszej wolności. Tak to odczuwam. I dlatego cenię moje granice i nie jest to egoizmem. A nawet przeciwnie, dla mnie jest to głęboki wyraz miłości i szacunku do siebie i innych ludzi.

Wystąpienia publiczne

Kończący się rok zainspirował mnie do podsumowania wszystkiego tego co się wydarzyło u mnie w 2016. Dużo tego było, bo rok był wyjątkowy. Pełen nowych wyzwań, miłości, spotkań z tym co dla mnie niekomfortowe, trudne, ale też z tym co bardzo inspirujące i piękne.

zrzut-ekranu-26Nie pisałam tutaj o jednym z doświadczeń, które było dla mnie wyjątkowo ciekawe, a jednocześnie trudne, bo dotykające traumy związanej z wystąpieniami publicznymi.

W pewnym momencie poczułam, że chciałabym się z tym zmierzyć. Wybrałam się na intensywne szkolenie, gdzie mieliśmy mieć przez kilka pełnych dni od rana do wieczora przede wszystkim praktyki. Czyli wychodzenia na scenę i przemawiania na określone tematy, bez przygotowania, improwizując, oswajając się ze sceną, nieznaną publicznością, z krytyką, z interakcją, z występowaniem przed kamerą.

Ale zanim tam dotarłam wyszło ze mnie tak dużo lęków i oporów, że nie wiedziałam czy dam radę. Usiadłam i spisałam 8 stron tego czego najbardziej się boję…

Ale w jakiś sposób to wypisanie co mogłoby się wydarzyć najgorszego, pomogło mi  i nic się z tej listy nie wydarzyło. Przeciwnie, bardzo dużo się nauczyłam, oswoiłam i nawet zaczęło mi sprawiać przyjemność i radość występowanie przed publicznością. Co było zadziwiające, bo wcześniej była to dla mnie droga przez mękę i ogromny stres.

Odchorowałam to później przez tydzień, a kolejny miesiąc każdej nocy śniło mi się, że przemawiam w różnych miejscach. Ale to doświadczenie było bardzo cenne. Tym bardziej, że nie było w tym przemocy, ale dużo wsparcia i zrozumienia. Miłe, że dostałam później komplement, że moje wystąpienia były owiane pewną magią, która wychodziła z mojego wnętrza. I że byłam sobą, bez gry.

zrzut-ekranu-10Co nie znaczy, że wszystko było świetnie, bo na pewno trzeba by włożyć dużo, dużo pracy jeśli zająć się tym poważniej. Ale mi chodziło o przekroczenie pewnych granic, które wydawały się bardzo trudne dla mnie. A jednak udało się. Jak przejście progu. Więcej w tym było wyobrażonych lęków niż prawdziwych przeszkód we mnie.

 

Wyjść naprzeciw temu co nieoswojone i nieznane

15285472359_caca8b34c2_oTak przyjrzałam się moim strefom komfortu i tym wszystkim miejscom, w których czuję się bezpiecznie, dobrze, pewnie. I jest przyjemnie być w tym co znajome, spotykać się z ludźmi, którzy myślą podobnie, mają podobne zainteresowania i wyznają zbliżone wartości.

Tylko że trochę usypiam i nie poszerzają się moje granice, bo wydaje mi się, że wszystko już wiem i nie konfrontuję tej wiedzy z innym punktem widzenia. Nie wychodząc poza to co przyjemne i oswojone i łatwe dla mnie,  nie pozwalam aby przyszło do mojego życia coś zupełnie nowego.

I dopiero wchodząc w to co nieznane, czasami niewygodne, trudne, dopiero wtedy pozwalam aby weszła w moje życie nowa jakość. Bo każde doświadczenie spoza strefy komfortu ubogaca nas i otwiera nowe możliwości. I rozwija.

Oczywiście wiąże się to z tym, że ocieram się o moje największe blokady. Jak strażnicy progu wychodzą moje lęki i wszystko to co chciałoby zatrzymać mnie przy starym. Lęki, że nie dam rady, że jestem za słaba, że się nie nadaję do tego, że coś mi się stanie, że poniosę porażkę, albo że właśnie odniosę sukces, ale stanę się kimś kim nigdy nie chciałabym być, itd…

Ale jeśli nie ulegnę lękom, jeśli wytrwam, nie poddam się zwątpieniu i tym wszystkim sabotującym wewnętrznym głosom, to przechodzę przez ten próg. I to co wydawało się takie przerażające po tamtej stronie, z tego nowego miejsca nagle okazuje się łatwe i proste. I horyzont przesunął się dalej. Poszerzyło się moje spojrzenie…

Strefy komfortu

1133232943-73148Każdy z nas żyje sobie w określonych warunkach. I najczęściej dużo pracy poświęcamy aby były one wygodne, przyjemne dla nas i jak najbardziej komfortowe. Urządzamy nasze mieszkanie, ustalamy zasady i granice kogo wpuszczamy w naszą przestrzeń a kogo nie.

To nie dotyczy tylko fizyczności ale całego naszego życia. I tak trzymamy się sytuacji w których czujemy się dobrze, bezpiecznie. Często dorabiamy całą filozofię dlaczego nasz sposób bycia jest właściwy, mądry. Ale tak naprawdę trzymanie się tego co już znamy ogranicza to co chciałoby przyjść nowego do naszego życia.

To jak statek, który został zbudowany aby przemierzać szerokie morza, a stoi cały czas w porcie, bo tak jest bezpiecznie. I nie chodzi o to aby wyjechać fizycznie, ale bardziej o to aby przełamywać nasze skostniałe wzorce, szukać nowych ścieżek, być twórczym w każdej zwyczajnej chwili. Porzucić nasze strefy komfortu. Otworzyć się na to czego jeszcze nie znamy, nie rozumiemy…

C.d. remontu

Remont trwa nadal i minął już ponad miesiąc odkąd mieszkam na placu budowy. Jesteśmy w stanie znieść krótki czas bałaganu i braku łazienki, braku dostępu do swoich rzeczy i swojego miejsca, np. pod namiotem, ale co jeśli ten stan się przedłuża? Dopiero taraz widzę od jak wielu rzeczy jestem zależna. Czuję się trochę jak uchodźca, który nie ma podstawowych warunków aby się dobrze umyć, ubrać czy znaleść czyste miejsce w domu gdzie można napić sie z kimś herbaty. Ciekawe i cenne doświadczenie gdy zamist skupiać się na tym czego brakuje, albo starać się przeczekać włącza się w nas umiejętność odnajdywania się w trudniejszych warunkach. Zmieniają się nasze nawyki, pojawiają się nowe pomysły, zaczynamy współpracować z naszą sytuacją. Spotykamy się z tym czego nie możemy zmienić, a jednocześnie zauważamy nowe mozliwości zmian, których nie byliśmy świadomi wcześniej.

Remonty życiowe

Rozpoczął się remont generalny mojego mieszkania i codziennie jestem przysypywana nową warstwą kurzu. Końca nie widać, za to wszystkie szafy są szczelnie pozaklejane i bardzo trudno coś z nich wyjąć. Ale jak się do tego przyzwyczaić to nawet jest radosne. I tak dużo się zmienia. Nie tylko w otoczeniu, ale również we mnie. Czasami dobrze jest nie tylko coś przemeblować, ale nawet zburzyć ściany i stworzyć zupełnie nową przestrzeń.