Pustynia

Wróciła do mnie tęsknota za pustynią. Za prostotą, za porzuceniem tego co powierzchowne, zostawieniem błachostek i niepotrzebnego nadmiaru. Spotkaniem się tylko z tym co prawdziwe, autentyczne, żywe. Uwolnieniem się od pragnień które szarpią i pozostają zawsze nienasycone. Odnalezienie tego co daje spełnienie i głęboki cel tego po co tu jestem.

W pustyni jest też wolność. Nie ma tam rutyny, nie ma opierania się na przeszłości. Wiatr zasypuje nasze ślady na piasku, i uczy nas ufności, odkrywania połączenia z wyższą siłą która nas prowadzi. Nic nie jest takie samo jak było wcześniej, nie obowiazują juz dawne reguły. Uczymy się na nowo… I nowe przestrzenie otwierają się przed nami. takie o jakich nawet nie marzylismy.

Pustynia to nie tylko miejsce na mapie, to przede wszystkim stan wewnętrzny. Nie musimy wyjeżdżać na Saharę aby dotknąć tego co ofiaruje pustynia. Ja z moją pustynią spotkałam się mieszkając przez wiele miesięcy w Krakowie. Czas który sprawił, że z jednej strony nie miałam tam prawie nic i uczyłam się puszczać moje przywiązania do rzeczy, do miejsc, do ludzi, przesuwały się moje strefy komfortu, ale z drugiej strony było to bardzo radosne i całkowicie zmieniło mój sposób postrzegania świata. Zrozumiałam wtedy mnicha zen, który dawno temu napisał jakoś tak: spaliła się moja chata, ale nic teraz nie zasłania mi widoku księżyca.

C.d. remontu

Remont trwa nadal i minął już ponad miesiąc odkąd mieszkam na placu budowy. Jesteśmy w stanie znieść krótki czas bałaganu i braku łazienki, braku dostępu do swoich rzeczy i swojego miejsca, np. pod namiotem, ale co jeśli ten stan się przedłuża? Dopiero taraz widzę od jak wielu rzeczy jestem zależna. Czuję się trochę jak uchodźca, który nie ma podstawowych warunków aby się dobrze umyć, ubrać czy znaleść czyste miejsce w domu gdzie można napić sie z kimś herbaty. Ciekawe i cenne doświadczenie gdy zamist skupiać się na tym czego brakuje, albo starać się przeczekać włącza się w nas umiejętność odnajdywania się w trudniejszych warunkach. Zmieniają się nasze nawyki, pojawiają się nowe pomysły, zaczynamy współpracować z naszą sytuacją. Spotykamy się z tym czego nie możemy zmienić, a jednocześnie zauważamy nowe mozliwości zmian, których nie byliśmy świadomi wcześniej.

Remonty życiowe

Rozpoczął się remont generalny mojego mieszkania i codziennie jestem przysypywana nową warstwą kurzu. Końca nie widać, za to wszystkie szafy są szczelnie pozaklejane i bardzo trudno coś z nich wyjąć. Ale jak się do tego przyzwyczaić to nawet jest radosne. I tak dużo się zmienia. Nie tylko w otoczeniu, ale również we mnie. Czasami dobrze jest nie tylko coś przemeblować, ale nawet zburzyć ściany i stworzyć zupełnie nową przestrzeń.

Świeżość

Gdy mamy już poukładane nasze poglądy, wiedzę, opinie o sobie, świecie i innych ludziach, nagle przychodzi coś co je burzy. Jak huragan, czy trzęsienie ziemi rozwala stare struktury i wnosi powiew świeżości. I wtedy dopiero pojawia się miejsce na nowe. Na to czego nie znamy i nie rozumiemy. Nie jesteśmy w stanie tego kontrolować i to jest bardzo cenne.

Wtedy najlepiej nie oglądać się za siebie, za tym co stare i co już zostawiliśmy, ale spojrzeć w kierunku tego co pojawia się nowego na horyzoncie. Na nową, nieodkrytą i nieoswojoną przestrzeń, pełną wolności i życia. Bo życie lubi zmiany, a ginie tam gdzie pozostała sama rutyna i zastój.

Nie musi to być materialna strata, takiej jakiej wielu ludzi doświadczyło podczas powodzi czy innych katastrof czy wypadków. Chociaż rok temu doświadczyłam poważnej powodzi w moim mieszkaniu z ulewnej burzy i nie wiedziałam czy będę miała gdzie mieszkać i jak poradzę sobie finansowo. Dlatego rozumiem gdy ktoś w jednej chwili traci całe bezpieczeństwo materialne. Było to trudne doświadczenie, ale też nauczyło mnie mniej polegać na tym co materialne.

Ale może to również dotyczyć naszych starych struktur myślowych, naszych nawyków, wyobrażeń o świecie, o Bogu, o sobie. Taka wewnętrzna burza pomaga uwolnić się od przywiązań, przyzwyczajeń i od tego wszystkiego czym narośliśmy. I to jest dobre.

Wczoraj ktoś podarował mi taki powiew świeżości. Dziękuję.

Obfitość Natury

Jeszcze chciałam coś napisać o tej obfitości, która objawiła się w postaci wielkich krzaków, które wyrosły z każdego nasionka oraz mnóstwa małych pomidorków koktajlowych które obsypały jak korale każdy z krzaków.

Ta obfitość Natury była dla mnie najbardziej niesamowita. To jak w sprzyjających okolicznościach wszystko rosło „jak na drożdżach” i rozrzutnie dzieliło się wszystkim co miało. Wystarczyło trochę słońca, kropel deszczu i ziemi, a małe nasionko potrafiło zamienić się w ogromny krzak pomidora i obsypać nas swoimi owocami.

Poczułam, że wszechświat naprawdę nas karmi i siła życia w przyrodzie jest ogromna. Bóg, który to stworzył jest Twórcą doskonałym. Czuję zachwyt, czuję miłość gdy patrzę na Jego dzieła i te małe cuda które nas otaczają i które uważamy za coś zwykłego, normalnego, „naukowo wyjaśnionego”.  Czyż nie są one piękne? I czy może coś stworzonego przez człowieka równać się z tymi Dziełami Sztuki jakimi są góry, jeziora, gwiazdy i niezliczona ilość i różnorodność kwiatów, roślin i stworzeń morskich, powietrznych i żyjących na ziemi?