„NIE BÓJ SIĘ, WIERZ TYLKO”(Mk 5,36)

Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa to potężne, o ogromnych konsekwencjach dzieło Bożego Miłosierdzia. Dzieło otwierające drogę do radykalnej przemiany życia człowieka i realizacji „tajemniczego planu ukrytego przed wiekami w Bogu, Stwórcy wszechrzeczy”(Ef 3,9). Dzieło, którego prawdziwy sens i duchowy wymiar ciągle nie jest przez człowieka pojęty i przyjęty.

Czytaj dalej „„NIE BÓJ SIĘ, WIERZ TYLKO”(Mk 5,36)”

Niewinność duszy

Kościół uczył nas, że jesteśmy grzesznikami i że musimy się spowiadać z grzechów naszej duszy, a ksiądz decyduje czy nam odpuścić winy czy nie.

Ale jest to całkowicie sprzeczne z Biblią, tym co mówili prorocy, ale też niezgodne z Ewangeliami i Listami św. Pawła, św. Jana, św. Piotra. Bo Jezus Chrystus nie przyszedł po to aby kogokolwiek potępić, ale aby zbawić. I całe Jego życie i Jego ofiara były po to aby odkupić dusze wszystkich ludzi – aby nie były już pod władzą grzechu i śmierci. I Jezus Chrystus wykonał to Dzieło całkowicie.

Bóg mówi nawet do proroka Jeremiasza o tym, że po ustanowieniu nowego Przymierza: wszystkim przebaczę ich winy i nie będę pamiętał ich grzechów. (Jr 31,34) Również w Liście do Hebrajczyków potwierdza to św. Paweł: wybaczę im ich nieprawości i nie będę już więcej wspominał ich grzechów (Hbr 8,12).

Także sam Jezus mówi: Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić (Ew J 12,47), Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i ratować to, co było zaginione (Ew Łk 19,10). Takie było Dzieło Chrystusa aby wykupić dusze wszystkich ludzi od wszelkiego grzechu. Ci, którzy w to uwierzą – są wolni i bezgrzeszni. Ci, którzy tego nie przyjmą – są synami buntu (J 3,18).

U św. Pawła Chrystus nazwany jest Stróżem i Pasterzem naszych dusz, czyli nasze dusze po Zmartwychwstaniu Chrystusa i dziele Odkupienia są wolne od zła i całkowicie pod Jego opieką – więc dusze nie mogą grzeszyć. Są czyste i niewinne.

Ten grzech, który widzimy w sobie nie może być więc grzechem duszy, bo zaprzeczałoby to temu co uczynił Chrystus. Ale ten grzech jest grzechem naszego ciała – bo jesteśmy zarówno istotą duchową jak i istotą fizyczną. I to zło, które działa w nas, mimo że nawet tego nie chcemy, to jest zło pochodzące z naszej istoty cielesnej, z naszej podświadomości – a to jest nasza praca, którą mamy do wykonania. To nie jest wina, którą mamy się udręczać, spowiadać się i pokutować, ale zachowanie, które jesteśmy jesteśmy w stanie zmienić, jeśli będziemy tego od siebie wymagać. To są te dobre uczynki, do których jesteśmy zdolni. Jesteśmy zdolni, bo musimy pamiętać, że jesteśmy przede wszystkim duszą – piękną i czystą, bo odkupioną przez Chrystusa.

Dla tych, dla których jest to herezja – poniżej są odnośniki bezpośrednio do Biblii. Jeśli tylko chcą – to zobaczą prawdę. To jest widoczne wszędzie, tu jest tylko kilka przykładów ( Hbr 10, 14-19; Rz 8,1-2; 1J 1-7; 1J 3-9; Ef 2,8; Ew J 3,17, Ef 1,7). [cyt. z Biblii Warszawsko-Praskiej]

Boże Narodzenie 2020

W tych trudnych czasach Boże Narodzenie nabiera innego sensu. Gdy wokół wychodzi coraz więcej obostrzeń, ucisków, manipulacji mediami, i wzbudzania lęków w każdym możliwym aspekcie życia; gdy ograniczają nam możliwość swobodnego poruszania się, pracy, spotykania się z ludźmi, a nawet oddychania, to wszystko kieruje nas z tego co na zewnątrz do środka, do naszej wewnętrznej natury.

Gdy przypominamy sobie, że jesteśmy przede wszystkim duszą, nieśmiertelną, nieograniczoną, wielowymiarową, potężną, stworzoną na obraz i podobieństwo Boga – to powoli wydobywamy się z tego ucisku, który ma miejsce tu na ziemi i dotyczy naszych ciał. Świat duchowy jest ponad tym.

I właśnie dlatego 2000 lat temu przyszedł na świat Jezus, aby wyzwolić nasze dusze z uwikłania w te wszystkie zależności i emocje, którymi karmi i manipuluje nami ten świat, establishment świecki i duchowny.

Przez wiarę w Chrystusa, w Jego dzieło, w to co dla nas uczynił mamy już udział w wolności, którą nam dał.
I nie dotyczy to jakiejś konkretnej religii, albo wybranych osób, ale wszystkich ludzi na ziemi. Jeśli uwierzą, mają udział w pełni, zanurzają się w Jego miłości. Bo teraz jest czas, że Bóg jest blisko i pozwala się znaleźć.

Niech więc w naszej głębi narodzi się Nowe życie; 
pełne miłości, a nie lęku; 
łagodności, a nie przemocy; 
pokoju, a nie wojny; 
radości, a nie depresji; 
prawdy, a nie kłamstwa; 
wolności, a nie zniewolenia.

Dzieło Zmartwychwstania

To nie jest tak, jak ktoś mi ostatnio powiedział, że ludzi zabili Jezusa, zabili Miłość i dlatego świat tak wygląda. I że Bóg jest obserwatorem, i tak naprawdę nie wiadomo czy dobro wygra. Nie! Przecież Bóg jest Wszechmocny, a to że Jezus Chrystus oddał swoje życie na krzyżu było ofiarą i dobrowolnym darem od Chrystusa, a nie porażką. Ale to nie wszystko! Bo 3 dni później zmartwychwstał – i to było dzieło, dla którego został posłany na ten świat. Dzieło pokonania śmierci i otworzenia nam bramy do nowego życia, do stania się Nową Istotą, piękną i doskonałą, potężną i mocną, która panuje nad złem – tak jak sam Chrystus.

Otworzył On bramę do Miłości, w której nie ma lęku, do Prawdy, która nie zna kłamstwa i postępowania złego, do Sprawiedliwości, w której Prawa Boże panują nad prawami ludzkimi. Otworzył nas na bliskość Boga, co objawia się w nas pokojem, łagodnością, wewnętrzna ciszą i harmonią.

Pokonał naszą grzeszność i wybaczył nam wszystkie złe czyny, które popełniliśmy w przeszłości. Kto w Nim trwa – ma nowe życie i jest nowym człowiekiem, w którym nie ma ciemności. „Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To co dawne minęło, a oto wszystko stało się nowe.” [2 Kor 5,17]

I tym jest Zmartwychwstanie. Dotyczy ono również nas, nie tylko Chrystusa. Problem jest w tym, że ludzie tego nie przyjmują i nie wierzą w to w głębi serca. Dlatego tego nie doświadczają, nie mają w tym udziału. Bo nie wystarczą same słowa i myśli, że już tak jest, ani wyobrażenie o tym, że już tam jesteśmy. To musi być przekonanie, głęboka wiara, tak aby nic nie było w stanie tego podważyć. I Miłość do Boga, bo bez niej to się nie stanie.

Wielkanoc

Wielkanoc, to dla mnie przede wszystkim t a j e m n i c a – Zmartwychwstanie, którego nie jesteśmy w stanie objąć umysłem. Bo jak zrozumieć przejście w inny stan materii, tak aby się pojawiać i znikać, przechodzić przez ściany, a jednocześnie jeść, dotykać fizycznie…

To jakby wyjść poza prawa tego świata, a jednocześnie móc uczestniczyć w tym świecie. Tak naprawdę ma to sens tylko wtedy gdy wiemy, że nie jesteśmy samym ciałem, ale przede wszystkim istotą duchową, duszą. I że to co duchowe jest wyższe i ma władzę nad tym co materialne.

Tak jak Jezus Chrystus żyjemy w świecie, który jest daleki od doskonałości, ale mamy w sobie duszę, która jest tym miejscem doskonałym, miejscem Boga w nas – właśnie przez odkupienie, które wydarzyło się 2000 lat temu.

Tak naprawdę możemy już teraz mieć udział w tej doskonałości. I w ten sposób wprowadzać Prawa nieba tu na ziemi. Ale drogą jest wiara i przyjęcie odkupienia, miłości Boga – inaczej się nie da – bo mimo że TO już się stało, to tylko od naszej wewnętrznej decyzji zależy czy będziemy mieć w tym udział.

Co zmieniło zmartwychwstanie?

Prawie 2000 lat temu miało miejsce wyjątkowe i bardzo ważne zdarzenie. Zmartwychwstanie. I czy zastanowiliście się kiedyś głębiej co tak naprawdę wydarzyło się wtedy. Jak wczytamy się w Ewangelie i listy św. Pawła to okazuje się, że Chrystus przyszedł aby wykonać dzieło odkupienia wszystkich ludzi z grzechu pierworodnego i dać nam nowe życie w niewinności, radości i miłości. I ZROBIŁ TO! A pierwsi Chrześcijanie mieli udział w nowym stworzeniu, cuda były dla nich normalne, a oni sami wyróżniali się miłością, pokojem, głęboką duchowością i wiarą. Ich czyny były pełne odwagi i mocy.

zmartwychwstanieWięc co poszło nie tak, że w dzisiejszym świecie Chrześcijaństwo wygląda zupełnie inaczej? W IV w. n.e.  Cesarz Konstantyn upaństwowił Chrześcijaństwo, co oznaczało że Chrześcijanami stali się wszyscy, którzy byli Rzymianami, często nawet nic nie wiedząc o Chrystusie, nie mówiąc już o prawdziwej wierze. I garstka głęboko wierzących Chrześcijan, utonęła w ogromie Rzymian i całej hierarchii kościelnej, która przejęła władzę. A ci, którzy nie podporządkowali się panującej władzy uznano za heretyków i zabijano.

Pierwsi Chrześcijanie nie potrzebowali świątyń, bo sami byli świątyniami Boga żywego, ale wtedy powiedziano im, że Bóg wcale nie jest we wszystkim, a Chrystus na pewno nie przebywa w ich sercach, a tylko w skrzynce czyli tabernakulum. I tylko kapłani mają prawo zbliżać się do Niego w świątyniach, które zbudowano na podobieństwo świątyń pogańskich. I nie można było bezpośrednio mieć relacji, bliskości z Bogiem, bo trzeba było mieć akceptację hierarchii kościelnej. To był dopiero początek rozbieżności.

Ale przecież zmartwychwstanie i wszystkie dary, tajemnice Bożej natury są dostępne bezpośrednio i każdy może mieć w nich udział. Nie potrzebujemy do tego pozwolenia ani pośrednictwa. Przez to co się dokonało przez Chrystusa zostaliśmy obdarowani potężnym Darem Życia.

Wiara góry przenosi

10214394776_c62724fb67_o„Wiara góry przenosi”, a czym jest dla mnie?

Kiedyś myliłam ją z wyobraźnią. Coś mi się wydawało i ponieważ nie mogłam tego sprawdzić, więc chciałam wierzyć, że to prawda i że tak jest albo że tak  się stanie.

Teraz wiara dla mnie jest mocą, która otwiera drzwi niemożliwego, tam gdzie nie sięga logika ani umysł. Jest to potęga, która materializuje to co wydaje się nieosiągalne. „Według wiary waszej stanie wam się” to obietnica, która spełnia to co niewidzialne w to co można dotknąć i poczuć bezpośrednio w życiu.

Ale wiara dla mnie zawsze łączy się z Duchem Bożym, bo to w Nim dzieje się to co  nazywamy cudami. Sama wiara w to co sobie wymyślimy będzie tylko wyobrażeniem, afirmacją, iluzją i nie poruszy „gór”, będzie się ślizgała po powierzchni.

Wiara powinna dotykać głębi naszej natury. Wtedy staje się i nabiera kształtów to co wydawało się nieosiągalne po ludzku. Otwiera pokłady zasobów i potencjałów o jakich nie mieliśmy pojęcia.

O odwadze

barwinekChciałam coś napisać o odwadze. Ostatnio w moim życiu zadziało się coś z czym musiałam się zmierzyć. Ale to co było zewnętrzną postacią było niczym w porównaniu z lękami jakie miałam zanim to się wydarzyło. I moja odwaga musiała się zbudować najpierw wewnętrznie, zanim byłam w stanie spotkać się z tym…

Walka toczyła się zawzięta między moją determinacją aby się nie poddać, a wszystkimi „przeciwnikami”, którzy atakowali wszystkie słabe punkty we mnie, czyli lękami przed porażką, zwątpieniem we własne siły, nadmierną empatią na to co chcą inni, chęcią porzucenia walki i ucieczki do spokojnego, bezpiecznego życia…

I strach był dla mnie tak namacalny, że  z całej siły musiałam opierać się myślom, które siały zwątpienie, czy podsuwały wycofanie się jako najlepsze rozwiązanie.

Potraktowanie tej sytuacji jako wyzwania pomagało mi aby skupić się przede wszystkim na tym co mogę zrobić zamiast oglądać się za siebie, czy słuchać sabotujących myśli podważających sens wszystkiego. Postanowiłam robić swoje a resztę zostawić w rękach Boga. Bo na pewne rzeczy nie mamy wpływu i najlepsze co możemy zrobić to zaufać, że On poprowadzi to w najbardziej doskonały sposób.

Odwaga połączyła się u mnie z beztroską dziecka, które ufa Ojcu i wie, że nikt nie może go skrzywdzić. I dlatego jedno z trudniejszych doświadczeń w moim życiu przeszłam spokojnie, bez nieprzespanych nocy czy niepotrzebnego napięcia.

A poza tym dużo nauczyłam się o sobie i stałam się silniejsza. Więc było warto…

Osobista relacja z Bogiem

1132811400-9688Relacja z Bogiem musi być osobista, intymna, głęboka. Nie tylko nie jest to szkodliwe i niebezpieczne (jak to ostrzegał papież Franciszek sic!), ale jest konieczne. Inaczej zostają tylko suche rytuały, wydeptywanie ścieżek do kościoła czy zapatrzenie w księdza lub papieża jako największy autorytet.

A przecież relacja z Bogiem ma być żywa, jak u zakochanych, którzy wszystko co robią, robią z miłości do siebie. Nie chodzi o to aby mieć wiedzę, i szukać Boga umysłem, bo to nas nie przybliży. Nie chodzi o to aby słuchać tych „którzy wiedzą lepiej”.

Najważniejsze jest aby poznawać Boga osobiście, jak przyjaciela, jak bliską sobie osobę. Odkrywać jaki jest, co lubi, co Jemu sprawia przyjemność, szukać kontaktu, bycia sam na sam w modlitwie, medytacji, wspólnym przebywaniu. Zwracać się ze wszystkimi małymi i dużymi sprawami. Wtedy na pewno On będzie działał i pomagał, bo będzie z nami w osobistej relacji.

Do miłości nie są potrzebni pośrednicy. I nie oni mają prawo aby pozwolić ludziom zbliżać się do Boga lub nie i mówić w jaki sposób jest to właściwe, a w jaki niebezpieczne. To jest sprawa duszy i jej głębokich tajemnic, bezpośredniego poznania i doświadczania miłości Boga. Nie jest do tego potrzebna żadna instytucja i zezwolenia, doktryny, traktaty wydawane przez autorytety. Wystarczy kochać…